Czterech na pięciu dentystów poleca tego blogspota.

Jak przegrałam wojnę z PLSP Stettin

Kiedy czytam stare notki z tego bloga zastanawia mnie jedno: co zmieniło się w moim życiu, że z człowieka piszącego tęczowymi literkami posty o wycieczkach na kebab, przeobraziłam się w kogoś, komu nawet nie chce się podnieść z łóżka, bo oznaczałoby to bezpośrednie starcie z rzeczywistością. Szkoła plastyczna była moim wielkim marzeniem. Później stało się nim osiągnięcie w niej jakiegoś sukcesu. Okazało się jednak, że droga ku temu jest niebezpieczna i bolesna, a cel nierealny. Samodzielny rozwój okazał się być jedynym sensownym sposobem na cokolwiek w moim PLSP, a i to po jakimś czasie stało się niemożliwie ciężkie.

Poniedziałkowe pięć godzin snycerstwa odbębniam, bo nie mam wyjścia. Dyplom, który zaprojektowałam po poprawkach okazał się być największą paskudą w historii, w dodatku ze względu na moje zerowe zdolności wycinania czegokolwiek w drewnie - całość prezentuje się po prostu źle. Straciłam zapał do wszystkiego w miesiąc, aż zastały mnie ferie i masa obowiązków, którym nie jestem w stanie sprostać. Najgorsze jest w tym to, że pomimo obwiniania głównie siebie nie jestem w stanie powiedzieć, że uzyskałam tutaj całkowite wsparcie ze strony kadry. Moi nauczyciele kłócą się ze sobą. Warsztatowiec podpisał dokumentację, a później zmieniał sobie rzeczy przy realizacji "bo ponieważ", ignoruje to, co do niego mówię i udaje głuchego, chociaż słyszy szepty z drugiego końca sali. Doszłam w ten sposób do momentu, w którym wpatruję się w przyklejone do deski kwiatki w milczeniu i nie jestem w stanie nawet ruszyć ręką, żeby cokolwiek w sprawie obrobienia ich uczynić. Nigdy nie spodziewałam się, że w plastyku właśnie zostanę zestawiona z tym, że nie mogę zwrócić się do prowadzącego zajęcia po pomoc, bo za bardzo się boję jego ciągłego gadania, że nie nadaję się do niczego

Malarstwo ciężko mi skomentować, bo Richard uczynił w swojej niedoli wszystko, żebyśmy stworzyli prace jak najlepsze i do tej pory trwam w przekonaniu, że jest jednym z niewielu nauczycieli w historii tego więzienia, który naprawdę wie co robi i robi to dobrze. Porównując poziom dyplomów z rysunku i malarstwa, a głównego przedmiotu zawodowego można złapać się w przypadku naszej grupy za głowę.

Przeraża mnie to, jak wysoki pułap osiągnęło to narastające uczucie beznadziejności i jak bardzo nie chce mi się spod niego wygrzebywać. Gdyby wystarczyło po prostu zamknąć ten rozdział, pierdzielnąć dyplomem o ziemię, zdać normalnie maturę i odejść ciszy, próbując wymazać niemiłe wspomnienia byłabym najszczęśliwszą z najszczęśliwszych.

Teraz niestety pozostaje mi tylko podniesienie się i stawienie czoła kolejnej wypowiedzi o tym, jaką porażkę osiągnęłam i jak bardzo nic ze mnie nigdy nie będzie. Przykro mi tylko, że zawiodłam też kilku tych nielicznych, którzy zawsze byli dla mnie w porządku.
© Agata dla WioskaSzablonów | Technologia blogger. | Freepik FlatIcon